niedziela, 1 lutego 2015

Gra wstępna

Jak w tytule - słowo wstępu:)

To jest blog o muzyce i szczególnych emocjach, jakie wywołują pewne utwory.

Nie będzie ani wesoło, ani imprezowo, ani depresyjnie.

Analizując swoją miłość do muzyki doszłam w pewnym momencie do wniosku, że piosenki, które uwielbiam, które zostają ze mną na dłużej - niezależnie od gatunku - mają pewien wspólny mianownik. To ich erotyzm. To czasami drobne, magnetyczne elementy przyspieszające tętno.

Hasło "erotyczna playlista" ma w Google 3 800 000 wyników. Nie znam osoby, która nigdy by nie szukała idealnego kawałka "na wieczór", albo nie powiedziała choć raz "ten numer jest sexy, jaram się!".

Kocham sztukę i w różnych jej odsłonach - rzeźbie, malarstwie, kinie czy literaturze - odbieram sygnały dotyczące cielesności i erotyki. Trudno przecież zaprzeczyć temu, że w każdej formie sztuki seksualność była dla wielu artystów bardzo ważną (jeśli nie najważniejszą) inspiracją.

Jednak to muzyka oddziałuje na mnie w sposób wyjątkowy. Śpiew jest bowiem tą formą sztuki, która istnieje bez pomocy jakiegokolwiek narzędzia. Jest najbardziej cielesna. Wypływa z nas - i do nas wraca. Nie trzeba wytężać wzroku, analizować, oglądać z każdej strony, czytać napisów podczas seansu i słuchać jednocześnie.

Można zamknąć oczy i po prostu poddać się temu, co za chwilę nas wypełni.




Chciałabym, żeby ta muzyka Was emocjonalnie rozbuchała, zahipnotyzowała, żebyście dali się ponieść, zainspirować i zniewolić. 

Nie będzie wulgarnie. Będzie tak, jak lubię - subtelnie i zmysłowo. Tu znajdą się utwory, które w moim subiektywnym odczuciu mają w sobie "to coś" i wiecie już, o jakim dokładnie pierwiastku będzie mowa.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz