niedziela, 1 lutego 2015

Dlaczego muzyka jest sexy?

Piosenki mogą być dla nas seksowne z kilku powodów:

1. Dźwięki

To wydaje się być podstawowe kryterium, choć są pewne utwory, które zahipnotyzowały mnie czymś innym. Każdego pobudzać będzie coś innego - jedni odpłyną przy ciepłym jazzie, inni potrzebują ciężkiego techno, jeszcze inni trash metalu. Dla mnie osobiście najbardziej erotyczny potencjał ma elektronika, dźwięk saksofonu (cóż za banał :) i ciężki hip-hop/trap.

2. Tekst

Czasem utwór nie miałby takiej mocy, jaką ma, gdyby nie wyjątkowy tekst. Jako polonistka zwracam na to szczególną uwagę i - podobnie jak w klasycznym wierszu - uważam, że odpowiednia kompozycja słów może totalnie zniewalać. Każdy z Was na pewno ma jakieś swoje cytaty z piosenek, przy których się rozczula, wpada w deprechę albo się nakręca.

3. Wspomnienia

Jeśli patrzyłaś/łeś w oczy ukochanej osoby,
a w tle płynęły jakieś dźwięki, jest więcej niż pewne, że
ta właśnie piosenka będzie mieć dla Ciebie zmysłowe konotacje już zawsze. Nawet, jeśli obiektywnie nie będzie sexy. Obrazy w naszej głowie, które wyświetlają się w trakcie słuchania utworów, to mechanizm, nad którym nie sposób zapanować. Czasem wręcz czujemy "tamten moment". Muzyka zdecydowanie ma siłę przywracania przeszłości.



4. Powiązania

Czasem znasz historię powstania danego numeru i ona tak Cię nakręca, że piosenka od razu wydaje się być bardziej seksowna. Poza tym cała wielka działka muzyki filmowej i utworów wykorzystanych w filmach... temat rzeka. Utwór dobrze dobrany do sceny bądź historii miłosnej zazwyczaj staje się po prostu klasykiem. I choć sceny filmowe to wydawałoby się płytszy katalizator niż w punkcie 3, to jednak potrafi wywołać ogromne emocje.

Jeśli chodzi o ostatni punkt, to moim zdecydowanym faworytem jest utwór "Colourblind" amerykańskiej grupy Counting Crows. Ballada rozbrzmiewa w filmie "Szkoła uwodzenia" ("Cruel intentions"). Oczywiście słyszymy tę piosenkę w trakcie pierwszego razu bohaterów. Zobaczcie poniżej;)
Może i ten film jest jakimś młodzieżowym klasykiem, ale lata mijają, a ja nadal uważam, że ta scena, ta muzyka, gra Ryana Phillippe i Reese Witherspoon są niezwykle świeże, naturalne i przekonujące. Między nimi jest chemia, muzyka niesie, tekst pobudza. Pełen pakiet.
Zawsze, ale to zawsze gdy słyszę ten utwór, gdy słyszę to hipnotyczne "I am ready", widzę oczyma wyobraźni tę scenę i cóż...ogarnia mnie wzruszenie i miękną kolana:)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz